Wszystkie dzieła cyfrowe to NFT. Po prostu jeszcze tego nie wiemy.
Jeśli śledzisz wiadomości dotyczące tokenów niezmiennych (NFT), być może zauważyłeś, że rynek ostatnio pogodził się z trudną rzeczywistością, w której NFT mogą nie być tak dobre dla artystów, jak początkowo sądziła społeczność kreatywna. Jak zaledwie kilka tygodni temu Kevin Collier z NBC News zauważył, twórcy odkrywają, że szybki rozwój przestrzeni NFT otworzył drzwi szerzącemu się piractwu i oszustwom w sektorze kreatywnym. Większość platform NFT, w tym OpenSea, zdecydowanie największy rynek NFT, umożliwia użytkownikom utworzenie konta i rozpoczęcie sprzedaży dowolnych obrazów cyfrowych, które...
Wszystkie dzieła cyfrowe to NFT. Po prostu jeszcze tego nie wiemy.
Jeśli śledzisz wiadomości dotyczące tokenów niezmiennych (NFT), być może zauważyłeś, że rynek ostatnio pogodził się z trudną rzeczywistością, w której NFT mogą nie być tak dobre dla artystów, jak początkowo sądziła społeczność kreatywna.
Jak zaledwie kilka tygodni temu Kevin Collier z NBC News zauważył, twórcy odkrywają, że szybki rozwój przestrzeni NFT otworzył drzwi szerzącemu się piractwu i oszustwom w sektorze kreatywnym.
Większość platform NFT, w tym OpenSea, zdecydowanie największy rynek NFT, umożliwia użytkownikom utworzenie konta i rozpoczęcie sprzedaży dowolnych obrazów cyfrowych, które chcą przesłać.
Oznacza to nie tylko, że nie ma gwarancji, że nabywasz własność praw autorskich poprzez zakup NFT, ale wynika z tego, że nie ma żadnej gwarancji, że w ogóle kupujesz autentyczny, zatwierdzony przez twórcę NFT.
Dobrym tego przykładem jest to, że nawet kolekcja Melanii Trump, crème de la crème wydawnictw NFT, wypuszczona na platformę Solana pod koniec grudnia, jest już nieoficjalnie powielana na konkurencyjnej platformie OpenSea.
Jeśli nie jesteś wymagającym kolekcjonerem cyfrowym zaznajomionym z podpisami cyfrowymi, prawdopodobnie nie będziesz w stanie odróżnić prawdziwej Melanii od fałszywej. Jest to tym bardziej prawdziwe, jeśli Solana, preferowana przez Trumpów platforma blockchain NFT, ulegnie awarii, tak jak miało to miejsce w weekend, kiedy doświadczyła niepowodzenia związanego z niestabilnością i stała się niedostępna przez dłuższy czas z powodu przeciążenia transakcji.
Śmieci w środku, śmieci na zewnątrz
Związek pomiędzy NFT a prawami autorskimi zawsze był niejasny i niejasny. Niemniej jednak w szczytowym momencie manii przyjęto założenie, że osobie w procesie transakcji NFT przypisywano jakąś wartość. Jednak zaczyna to się wyjaśniać, gdy staje się coraz bardziej oczywiste, że blockchainy nie rozwiązują problemu Garbage In Garbage Out (GIGO).
Luka w zabezpieczeniach GIGO oznacza, że chociaż sfałszowanie lub zhakowanie tokena po jego utworzeniu jest nadal niezwykle trudne, nie ma gwarancji, że sam token został utworzony legalnie. (To trochę jak samodzielne zgłaszanie kodu QR powiązanego z samodzielnie wykonanym testem przepływu bocznego. Nadal musisz mieć pewność, że pomysłodawca lub osoba przeprowadzająca test faktycznie zgłasza prawidłowy wynik.)
Ironią losu rzekomo wysoce innowacyjnego rynku, takiego jak NFT, jest to, że scentralizowane platformy, takie jak YouTube, już dawno rozwiązały problem GIGO, aktywnie monitorując treści pod kątem naruszeń praw autorskich w miejscu ich powstania.
Zdaniem Colliera, choć platformy NFT (szczególnie te z możliwymi do zidentyfikowania strukturami zarządzania) w coraz większym stopniu reagują na żądania usunięcia treści przesyłane przez artystów zgłaszających naruszenia praw autorskich, ciężar kontrolowania podróbek nadal spoczywa na twórcach, a nie na platformach.
To pokazuje dwa istotne aspekty rynku. Po pierwsze, że jest niezwykle wrażliwy na uwikłanie w głośny spór dotyczący praw autorskich, a po drugie, że korzyści płynące z jego zdecentralizowanego państwa w postaci przyznania twórcom większej władzy zostały mocno przesadzone.
Problem centralizacji
Świadomość tych dwóch punktów ustępuje miejsca innemu ważnemu spostrzeżeniu: obecność blockchainu nie robi istotnej różnicy.
Ponieważ sieć blockchain Solana stała się niedostępna podczas szczytu aktywności kryptograficznej w weekend, zapytaliśmy siebie na głos co może się stać z NFT, jeśli wartość łańcucha bloków, na którym się znajdują, spadnie do zera. Albo kiedy górnicy, którzy normalnie obsługują sieć, pójdą do wyjścia?
Czy takie NFT staną się duchami Internetu? Czy pogodzili się z Wayback Machine na zawsze? Kto w dalszym ciągu finansuje ich recenzje i hosting?
Według opinii na Twitterze (nieco nastawionych na zainteresowania kryptowalutami) odpowiedź brzmi: nie, nic z tego niekoniecznie byłoby problematyczne. Łańcuch prawdopodobnie nadal byłby zatwierdzany przez pierwotny podmiot, co oznaczałoby, że jedyną negatywną konsekwencją byłaby bardziej scentralizowana kontrola nad systemem. W najgorszym przypadku NFT mogłyby zostać przeniesione do bardziej funkcjonalnych łańcuchów bloków.
Oznacza to jednak również, że platformy NFT, takie jak banki, są bardzo podatne na ucieczki.
Używając żargonu bankowego (JARGON ALERT), platformy NFT to w większości nieduże środki ułatwiające tworzenie zerokuponowych aktywów wieczystych typu open source, finansowanych wyłącznie przez rynki kapitałowe, których wyniki zależą od utrzymujących się dodatnich wycen rynkowych na wysoce niepłynnych rynkach.
Jeśli ich wycena rynkowa spadnie do zera, a rynek zamknie się na nowe emisje, nie mają oni również motywacji do weryfikowania aktywów na własny koszt.
Wycofanie finansowania rynkowego w połączeniu ze strajkiem kupujących, podczas którego klienci bojkotują witryny w celu zapewnienia długoterminowych niższych cen, sprawi, że platforma będzie miała trudności z przetrwaniem. W rzeczywistości jedynym sposobem, aby platforma mogła wytrzymać ryzyko, jest obietnica zaangażowania własnego kapitału we wsparcie blockchain i aktywów, jeśli wszystko inne zawiedzie.
Ale to rodzi kolejne pytanie. Dlaczego inwestorzy na platformie NFT na wymierającym łańcuchu bloków mieliby być bardziej skłonni do spalania kapitału w celu wsparcia aktywów niegenerujących środków pieniężnych o gorszych wynikach niż w przypadku banku znajdującego się w trudnej sytuacji?
Przepływy pieniężne są ważne
Dokąd zatem prowadzi nas zrozumienie długoterminowego potencjału i wartości NFT?
Uważamy, że pasuje to do naszej szerszej tezy, że NFT są lepiej postrzegane jako rodzaj rynku reklamowego, którego wyceny odzwierciedlają koszty utracone, a nie trwałą wartość długoterminową.
Tak więc, podczas gdy tradycyjny rynek reklamowy zamienia kreatywne treści w aktywa generujące przepływy pieniężne, NFT wykorzystują skandaliczne przepływy pieniężne z góry, aby zwrócić uwagę na obrazy lub wiadomości, które darczyńcy chcą promować. SztukaJestreklama. Z biegiem czasu, podobnie jak w przypadku filantropii artystycznej w ogóle, tylko te obrazy i aktywa, które realizują programy kulturalne klas hiperfinansowanych, prawdopodobnie będą nadal dobrze sobie radzić.
Ale to nie jest wcale rewolucja kulturalna, która się szykuje. W każdym razie zmusza artystów do tworzenia treści, które odpowiadają istniejącym gustom i planom multimiliarderów, takich jak Elon Musk czy Jeff Bezos.
W takich czasach prawdziwie rozproszony i zróżnicowany rynek twórców – a czego nie mają platformy takie jak YouTube i NFT – potrzebuje przepływów pieniężnych. Przepływy pieniężne można wykorzystać do stworzenia odpowiednich aktywów, w które można inwestować i powiązanych rynków dla takich aktywów, a także można udostępnić znacznie szerszą pulę innowacyjnych dzieł sztuki.
Biorąc pod uwagę, że oba systemy prawdopodobnie staną się tak samo scentralizowane jak drugi, pojawia się pytanie, dlaczego YouTube nie miałby wykorzystać szaleństwa NFT i stworzyć rynek wtórny dla treści generujących przepływy pieniężne, które znajdują się już w jego systemie? Prawdopodobnie ma to coś wspólnego ze skalowaniem i płynnością.
Niemniej jednak platformy, których reputacja jest już zbudowana nie tylko na hostingu treści, ale także na zarabianiu na nich poprzez weryfikację ich autentyczności i zgodności z prawami autorskimi, znacznie częściej odniosą sukces w przekształcaniu niewymiennych tokenów, które emitują, w aktywa niż platformy, które tego nie robią.
Chyba że prawdziwym celem NFT nigdy nie było stworzenie rynku legalnych treści artystycznych, ale raczej dystrybucja lub rozpowszechnianie obrazów i wiadomości, które nigdy nie zostałyby zauważone (ani nawet zaakceptowane jako reklama) na bardziej konwencjonalnych platformach treści. .
Źródło: „Financial Times”.